środa, 3 czerwca 2009

Ocena

“Oceny zatruwają edukacyjne środowisko” - twierdzi profesor Rancourt. “Trenujemy studentów, by byli posłuszni i próbowali czytać nam w myślach, zamiast być katalizatorem w ich procesie nauczania.”

Owa wypowiedź Kanadyjskiego profesora fizyki który sprzeciwił się ocenianiu studentów i wszystki z marszu wystawił A+ powraca do mnie w tym jakże trudnym okresie dla studenta. Letnia sesja zbliża się wielkimi krokami wycinając miesiąc(conajmniej) z życia studenta. Wszystkie książki które chciałabym przeczytać musze odłożyć na półke lub zwrócić do biblioteki ponieważ muszę zająć się wkuwaniem. I właśnie ten cytat bardzo trafnie opisuje rzeczywistość. Ponieważ uczenie się do kolokwiów i egzaminów polega na rozszyfrowaniu wykładowcy i formy egzaminu - jak to zrobisz to już połowa sukcesu. Druga połowa będzie wtedy gdy z książek i materiałów które przeanalizowałeś przez te kilka miesięcy musisz wyciułać na kartke zdania pozbawione kontekstu ale z konkretną wiedzą która podpada pod skrypt wykładowcy. Potem należy zebrać tą wyuzdaną wiedzę i wtłoczyć do głowy... i tak można zdać sesje. Szerze to jest przykre, ubliżające i łamiące psychicznie jeśli ktoś zwróci na to uwage, jeśli ktoś sam myśli, sam czuje.

Przypomniało mi się jak jeden z moich ulubionych wykładowców kiedyś po serii dosyć interesujących wykładów na które przychodzili tylko ci co chcieli posłuchać, zrobił egzamin który był parodią egzaminu i wszyscy dostali w miare dobre oceny. Na tym egzaminie pamiętam byłam tak wzburzona formą zaliczenia, że chciałam wyjść i oddać pustą kartkę na znak protestu. Nie mogłam uwierzyć, że tak się wszystkim totalnie upiecze niechodzenie i totalny brak zainteresowania tematem wykładów. Po jakimś dłuższym czasie zrozumiałam, że wykładowca ten postąpił podobnie jak profesor z Kanady. Tylko szkoda, że jego wykład pomimo interesującego tematu, był tylko zwykłym wykładem, interesującym, ale jak zwykle w biernej formie studenta mogłam mieć tysiąc pytań, wątpliwości, czasem nawet wypieki na twarzy z zainteresowania, ale wszystko to zostało we mnie, bo wykład to wykład - profesor wykłada stojąc nad tobą, student słucha siedząc pod nim- i tak omija nas spotkanie intelektualne do którego nigdy już nie będzie okazji. I tym różnił się od wykładów prof Rancourt.