wtorek, 29 września 2009

I stało się ...

Egzamin, dyplom, pierwsza praca. I stało się. Jestem nauczycielką, oczywiście w przedszkolu, ponieważ nie widzę siebie w innej roli w tej chwili. Po tym pierwszym miesiącu muszę powiedzieć, że stały się rzeczywistością i moje obawy i moje marzenia względem tej pracy.

Dzieci. Przedszkole to czas nauki samodzielności, współzabawy z rówieśnikami. Mali ludzie starający się radzić sobie ze swoją rzeczywistością. Bo przyjście do przedszkola, zabawy, umycie rąk, zjedzenie, to ich codzienność która wcale nie jest łatwa. Jak emocjonalnie poradzić sobie z tym, że trzeba zostać bez mamy? Jak bawić się z dziećmi, być lubianym i zrozumianym? Jak zrobić siusiu bez pomocy mamy? Jak słuchać się pani jeśli wokół tyle dzieci i ciągle coś zajmuje twoją uwagę? Jak odkręcić ten wielgachny kran? W końcu, jak zjeść zupę żeby się nie wylało, albo żeby znów nie zostać ostatnim dzieckiem z pełnym talerzem? A pani tylko pośpiesza i ciągle chce by coś było zrobione raz dwa i to bez rozmów! Ech ciężkie to życie.

Pani. Tabun dzieci którymi trzeba mówiąc krótko - zarządzać. Tego dzisiaj nie ma, tamten ma katar, ten przyjdzie później, tamten nie pije mleka, a tego do niczego nie zmuszać. Pomieszanie z poplątaniem, organizacja z nauczaniem, wszystko wszędzie i to jak najprędziej.

Czy to może się udać... ?