czwartek, 29 października 2009

Porównanie bez porównania

Studencka rzeczywistość jest przygniatająca. Większość studentów nie zachowuje się poważnie i co za tym idzie wykładowcy nie traktują wszystkich studentów tak jak byśmy sobie tego życzyli. Wiem, zawsze są dwie strony medalu, ale co wam powiem to wam powiem ale wam powiem: wykładowcy na prywatnej uczelni inaczej zachowują się w stosunku do studentów niż na państwowej. Czy pieniądź zmienia rzeczywistość? Pod pewnymi względami czyni ją bardziej brutalną, czyli może bardziej rzeczywistą(?), a pod innymi prostą, normalną.

Załatwienie spraw w dziekanacie uczelnii państwowej jest skomplikowane i wymaga dużo samozaparcia, podziwiam tych którzy sobie z tym radzą, ja po ostatniej porażce poprosiłam koleżanke o dalsze manewry bo brakło mi sił. Nie dość, że godziny przyjmowania mają niekonwencjonalne i nie obchodzi ich czy pracujesz czy nie, nie dość, że stoisz w tej kolejce i modlisz się żeby nie zamknęły ci dwi przed nosem o wyznaczonej godzinie zamknięcia( często tak robią), to często mają mnóstwo pretensji i nie masz prawa się pogubić czy czegokolwiek od nich wymagać, wręcz czujesz się jak byś ty był dla nich, a nie one dla ciebie.

Natomiast dla odmiany na prywatnej dostałam syndromu uciekającej szczęki kiedy pani dziekan od spraw studenckich zaglądając do dziekanatu(gdzie mnie miło obsługiwano) zapytała o samopoczucie i okazała zmartwienie, słysząc, że źle się czuję, proponując szklankę wody.

Niech mnie dźwiczki ścisnął jeśli źle postrzegam przedstawioną wyżej rzeczywistość.